Oto wiadomość do wszystkich:
Dzieci kupują dopalacze w szkolnym sklepiku!
Dopalacze są zakazane, ale słodycze, które zawierają psychoaktywne substancje, nadal są w sprzedaży. W niektórych sklepach - także szkolnych barkach - pojawiły się lizaki, po których dzieci są nadpobudliwe i rozkojarzone. Sanepid i policja bezradnie rozkładają ręce.Kolejna luka w polskim prawie. W osiedlowych spożywczakach, wielkich dyskontach a nawet w szkolnych sklepikach sprzedawane są słodycze zawierające odurzające barwniki. Szkodliwe dla naszych dzieci są cukierki, lizaki czy żelki, w skład których wchodzą substancje: E110 (żółcień pomarańczowa), E104 (żółcień chinolinowa), E122 (Azorubina/karmoizyna), E129 (Czerwień Allura), E102 (Tartrazyna) oraz E124 (Pąs 4R). Nasze pociechy są po nich rozkojarzone i nadpobudliwe.
Dzieciaki zajadają się słodkimi dopalaczami, a policja i sanepid nie mogą nic zrobić. Sklepikarze tłumaczą, że nie robią nic złego, bo wspomnianych barwników nie ujęto w tabeli ustawowo zakazanych substancji.
Jedyne wyjście z sytuacji to upewnić się przy zakupie, że wrzucone do koszyka słodycze nie zawierają dopalaczy.Trzeba być czujnym, bo ze wstępnych analiz wynika, że psychoaktywne substancje mogą być nawet w 1/3 dostępnych na rynku słodkości.
Oto fotka takiego słodyczo - dopalacza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz